MakroRecenzja – Rogue&Gambit #2

W poprzednim odcinku: nasza dysfunkcyjna para trafia na rajską wyspę z zadaniem zbadania problemu znikających – jak zwykle – w tajemniczych okolicznościach mutantów. Jak inaczej mogłoby się to skończyć, jeśli nie czyhającą na nich pułapką?

Zasadzką, w którą wpadli Remy i Marie, okazała się być terapia dla par…

Nowy zeszyt, który swoją premierę miał 7 lutego, kontynuuje I rozwija wątki z poprzedniego albumu.
Zagłębiamy się w psychikę bohaterów I ich przeszłość. W pewnym sensie wracamy do genezy tej relacji, która ma dwa początki (oba na wyspie Miur). Jak to mówią; punkt widzenia zależy jest od punktu siedzenia”, bo oboje mają inne wspomnienia z „pierwszego razu” 😛

Czytając te słowa moglibyście pomyśleć, że szykuje się tandetna komedia romantyczna. Moim zdaniem bliżej tu do dramatu podszytego ciętym humorem i zawoalowanego w dynamikę między głównymi bohaterami. Aspekt psychologiczny zgrabnie przeplata się z wątkiem tajemnicy, jaką owiana jest wyspa Paraiso.

Moje zaskoczenie było ogromne, kiedy zacząłem czytać (jak kto woli “oglądać” :P) pierwsze kadry. Spodziewałem się czegoś bardziej “ogranego”, np. walki na początku komiksu; akcja i wybuchy (w końcu X-meni 😉 ). Tempo tego zeszytu zwalnia znacząco w stosunku do poprzedniego numeru. Jednak nie powoduje to przesadnych przedłużeń i zbędnych scen, które miałyby na siłę wypełnić wolumin.


Spowolnienie rytmu nie oznacza braku akcji. Jest krótko, ale treściwie. Zaczyna się trochę jak w pierwszej “Szklanej Pułapce” i kończy nagłym przerwaniem wątku, tzw. Cliffhangerem.


W drugiej części
Ring of Fire otrzymujemy odpowiedzi na część pytań, które mogliśmy sobie zadać po lekturze pierwszego zeszytu. Rodzi się tu również mnóstwo kolejnych zagadek, które pogłębiają tylko tajemnicę rajskiego kurortu.

Oczarowany jestem kreską, kolorem I szczegółami, jakie umieszczono w każdym kadrze. Dzięki temu, że widać każdą ekspresję, emocję, głębia postaci, z jakimi mamy do czynienia, powiększa się.
Nie mogę oderwać oczu od barwnych plansz.

Rogue&Gambit mnie nie zawiódł. Wręcz przeciwnie: zaskoczył, poruszył i rozbawił. Jednocześnie intryguje jeszcze bardziej. Zadaję sobie cały czas pytania: kim są i czego chcą ludzie (mutanci?) odpowiedzialni za wyspę Paraiso?
Jeśli podobał wam się poprzedni
odcinek przygód tej pary mutantów, to bieżący zeszyt również powinien wam przypaść do gustu.

Jak wam odpowiada ta “prawie” Walentynkowa opowieść?

Tekst oryginalnie opublikowano na Planeta Marvel

Ten wpis został opublikowany w kategorii MakroRecenzja i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.