MakroRecenzja – Jack Cambell „Zaginona Flota”

Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy sobie słodko śpicie i budzicie się po stu latach jako legendarny bohater „zesłany przez żywe światło gwiazd”, by zakończyć stuletnią wojnę.
Właśnie to zdanie zaintrygowało mnie, żeby chwycić za serię autorstwa Jacka Campella wydawaną w Polsce dzięki wydawnictwu Fabryka Słów.

Ta sześciotomowa saga została zasugerowana przez osobę mi bliską i z niezwykłym wyczuciem oraz gustem do książek. Przyznam się szczerze, że podchodziłem z początkową nieufnością, bo moja miłość do fantastyki naukowej i czytania książek ostatnimi czasy przygasła mocno, a oprawa graficzna mnie delikatnie odpychała wrażeniem dedykowania serii młodzieżowemu odbiorcy. Nawet nie chce sobie wyobrażać, jak wyglądałoby moje życie bez Johna Geary’ego i załogi „Nieulękłego” 😉

Zaginiona Flota jest solidną serią z gatunku space opera (fabuła cyklu rozgrywa się w przestrzeni kosmicznej). Pierwsza książka pojawiła się na amerykańskim rynku w czerwcu 2006 roku. Flota Sojuszu zawitała do Polski w kwietniu 2008 roku. Do dnia, w którym piszę tę recenzje, w naszym kraju ukazało się dziewięć książek – sześć sagi Zaginiona Flota i trzy z cyklu Przestrzeń Zewnętrzna (która jest kontynuacją obiektu dzisiejszej recenzji).

NIEULĘKŁY

NIEUSTRASZONY

ODWAŻNY

WALECZNY

BEZLITOSNY

ZWYCIĘSKI

To historia długiego powrotu. Do życia po stuletniej hibernacji w kapsule ratunkowej. Drogi, jaką musiała przebyć flota Sojuszu – dosłownie i w przenośni, ponieważ pierwsza książka rzuca nas w wir akcji głęboko w systemach gwiezdnych Światów Syndykatu. Niemalże na każdej stronie widzimy zderzenie kulturowe między „Black Jackiem” Geary’m a załogami okrętów.
Jesteśmy świadkami, co z człowieczeństwem robi konflikt, trwający tak długo, a którego żadna ze stron nie była w stanie wygrać.

Tutaj mała przerwa na pewną myśl. Kiedy piszę recenzję, zawsze mam ten sam problem.
Ile szczegółów fabuły mogę zdradzić? Jak głęboko analizować całość?
W tym przypadku, jest to cykl, który od jakiegoś czasu jest na rynku i można go kupić za śmieszne pieniądze. Moje egzemplarze pochodzą ze stoiska z „Tanią Książką”, a brakującą książkę z trzeciego wydania trafiłem w Media Markcie za 9.99. Teoretycznie, kto miał przeczytać, zrobił to już dawno temu. Wniosek mam taki, że przepraszam na zaś, jeśli komuś popsuje przyjemność z odkrywania tej serii.

Postaram się napisać o fabule intrygująco, ale nie zdradzając pikantnych szczegółów 😉
Historia zaprezentowana w sześciu księgach jest wciągająca. Jest tutaj wszystko, co lubię.
Postacie z „krwi i kości”, do których można się przywiązać. W tle przewija się intryga polityczna i walka o władzę. Ogromnym plusem jest sposób napisania serii przez Campbella – z lekkością, a jednocześnie szczególowo. Od dawna nie trafiłem na autora, którego styl by mi tak bardzo przypadł do gustu. Tak, sporo do powiedzenia ma tutaj też tłumaczenie, które świetnie zgrywa się z realistycznym stylem Campbella. Zaletą cyklu jest właśnie ten realizm bitew i podróży w kosmosie, okraszony komentarzem wyjaśniającym w prosty sposób pewne zjawiska fizyczne, takie jak relatywizm czy opóźnienia w komunikacji ze względu na prędkość światła w próżni. To tylko kilka smaczków, które wyciągnąłem na szybko z pamięci. Ciekawym zabiegiem autora jest powtarzanie tych opsów w każdej części. Z pewnej perspektywy jest to zbędne, bo z reguły wszyscy czytamy od pierwszego tomu. Z drugiej strony medalu jest to przydatne dla odświeżenia pamięci oraz pomocne dla osób, które trafią na ten cykl przypadkowo i zaczną przygodę z Flotą ”od środka”.

Wydanie, które trafiło do mojej biblioteczki, to trzecie wznowienie z odświeżoną oprawą graficzną.
Oprócz kilku literówek i drobnych różnic w zapisie niektórych skrótów (w pierwszym tomie była eŁZeta, a w kolejnych już ŁZa – tak, czepiam się pierdółek :P) to tak naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Wysoki standard – dokładnie taki, do jakiego przyzwyczaiła mnie Fabryka Słów. Okładka miękka, ale dwuelementowa – grafika matowa, a tytuł i autor błyszczący. W środku czytelna czcionka. Czego chcieć więcej?

Od dawna książka nie pochłonęła mnie tak mocno. Wiem, powtarzam się 😉
Ale cykl o „Black Jacku” wessał mnie w studnię grawitacyjną. Dosłownie. Ledwie skończyłem jedną książkę, już zaczynałem kolejną. Czasami wczucie się w kolejny tomik zajmowało dwa, góra trzy rozdziały, ale wartka akcja i jej zwroty trzymały cały czas w ciekawości i napięciu.
Seria wywołała u mnie lawinową reakcję. Teraz sam jestem kapitanem statku kosmicznego, bo zacząłem grać w Dreadnought (gra w stylu World of Tanks na PC i PS4, gdzie dowodzimy jedną z pięciu klas kosmicznych okrętów wojennych) oraz wkręciłem się w grę karcianą o kosmicznej tematyce, w której budujemy własną flotę (mowa tu o Star Realms).

Polecam tę serię wszystkim, którzy lubią dobrą książkę, lekką prozę. Nie trzeba być miłośnikiem science fiction i space opery, aby polubić Johna Geary’ego, Tanię Desjani, Wiktorię Rione, Roberta Duellosa czy Jaylen Cresidę. Możecie się zdać na żywe światło gwiazd i honor moich przodków!

Mam nadzieję, że Fabryka Słów wyda wszystkie książki powiązane z cyklem.
Teraz czas zacząć czytać Przestrzeń Zewnętrzną.

Odmeldowuje się Kapitan okrętu liniowego Floty Sojuszu

Buarey

Ten wpis został opublikowany w kategorii MakroRecenzja i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.