Druga część przygód Wade’a Wilsona w filmowym świecie to film familijny. Ociekający krwią z ostrzy, pachnący dymem wystrzelonych pocisków, lekko wulgarny oraz nasiąknięty specyficznym humorem obraz dla całej rodziny. Przyjął się tak dobrze, że studio filmowe FOX postanowiło wypuścić do kin wersję, w której wycięto wszystkie wspomniane elementy będące czynnikami „antydziecięcymi”. Jednak tekst ten nie jest dedykowany filmowi Był Sobie Deadpool a pełnej, nieocenzurowanej wersji wydanej na DVD.
Czy jest potrzeba by w dobie wikipedii, Facebooka oraz szeroko pojętego internetu streszczać ten film? Każdy, komu zależało, widział ten obraz już w czasie premiery. Potem prawdopodobnie – nie do końca legalnie – w internecie. Szalony miszmasz scen opowiada historię, w której Wade traci sens życia, by później odnaleźć go w wizji z zaświatów. Obiera cel uratowania życia i duszy młodego nowozelandczyka ze sporą nadwagą i płonącymi pięściami. Po drodze wybucha kilka mostów, walą się budynki, płonie sierociniec. Czyli wszystko, czego można spodziewać się po wspólnym występie Najemnika z Nawijką, żołnierza z przyszłości Cable’a oraz „Szczęście to nie jest supermoc” Domino.
Prodkucja FOXa nie ucierpiała po zmianie reżysera. David Leitch zaserwował nam 115 minut akcji ociekającej niejednoznacznym humorem pełnym nawiązań do popkultury. Ryan Reynolds wraz z Joshem Brolinem, Zazie Beetz, Moreną Baccarin, Julianem Dennisonem oraz innymi członkami obsady zaprezentowali wysoki poziom kreacji aktorskiej. Oprawa dźwiękowa świetnie podkreśla sceny filmu. Utwór Ashes wykonany przez Celine Dion jednocześnie będący pastiszem utworów otwierających filmy o Agencie 007 jest genialnym dopełnieniem filmu.
Jestem przeciwnikiem dubbingu filmów aktorskich. Nadal uważam, że zmiana głosu na lokalny wpływa negatywnie na odbiór obrazu. Tracimy wtedy niuanse gry aktorskiej, humor ukryty w wieloznacznościach oryginalnego języka. Korzystając z faktu posiadania oryginalnego DVD i padając ofiarą niecnego żartu ze strony mojej partnerki obejrzałem całego Deadpoola 2 słuchając polskich głosów. To, co teraz napiszę nie jest żartem oraz biorę za te słowa pełną odpowiedzialność.
Dubbing w tym przypadku wyszedł zaskakująco dobrze. Podłożone głosy pasowały i nie irytowały (może Dopinder był trochę bolesny dla uszu będąc na siłę hinduski), przetłumaczony tekst został dobrze spasowany z ruchem warg aktorów – jak szaleniec szukałem rozbieżności, które by rzucały się w oczy. Sama jakość tłumaczenia też wypadła dobrze. Czasami miałem wrażenie, że była nawet bardziej wulgarna niż oryginał.
Wydanie, które możecie nabyć w naszym kraju za cenę około 30 zł (26.99 na stronie Empik) jest tym nowym standardem DVD, gdzie płyta jest dodatkiem do książki. Mam kilka takich wydań w swojej filmowej bibliotece i kupując ten film nie oczekiwałem wiele. Doświadczenie nastawiało mnie na tanie badziewie, które wycelowano w nabijanie pieniędzy dla studia i dystrybutora. Jednak jest na odwrót. Książeczka nie różni się standardem od innych. Gruba oprawa, wklejona broszurka z fotosami, opisami oraz kawałek plastiku trzymający nośnik. Druk jest ładny, barwy soczyste.
Wydanie książeczkowe ma jedną, największą wadę. Jest nią uchwyt, który trzyma nośnik. Wyciągnięcie płyty wymaga siły i delikatności jednocześnie lub – jeśli wam to nie przeszkadza – wyłamania jednego z haków trzymających płytę.
Tak się stało w moim przypadku. Mimo pierwszych smutków, że zepsułem nową rzecz byłem w stanie docenić fakt zmniejszania ryzyka uszkodzenia dysku. Fajnym dodatkiem, który znajdziecie w środku jest druga książeczka, będąca wystylizowanym na opowiadanie dla dzieci z obrazkami streszczeniem filmu. Żeby nacieszyć się w pełni tym dodatkiem należy znać język angielski. Szkoda, ponieważ ten mały detal umknął polskiemu wydawcy.
Pamiętacie, jak kilka zdań temu wspominałem, że nie oczekiwałem wiele zawartości na białym krążku z wizerunkiem Domino? Recenzowane DVD to najwyższa klasa w swojej kategorii. Po wrzuceniu płytki do napędu wita nas animowane menu będące sklejką najlepszych scen z podłożoną piosenką zespuł a-ha Take On Me. To ten punkt, który wymusza na nas wybór: 115 minut filmu w jednej z czterech wersji audio w standardzie 5.1 (angielski, polski, hiszpański i turecki) czy pakiet dodatków. Tych ostatnich jest tutaj całkiem sporo. Zwiastuny, tzw. rolka B z gagami, nieudanymi ujęciami i innymi wpadkami z planu, reportaże, teledyski do piosenek promujących film etc. Patrząc z perspektywy wydania książeczkowego – płyta zawiera sporą ilość materiałów dodatkowych. Ustawienie wersji językowej oraz napisów posiada własne menu.
Obraz w standardzie 16×9 przyjemnie prezentował się na ekranie Full HD.
Na czas podsumowania zdejmę Deadpoolowe okulary, żeby móc uczciwie ocenić czy warto wydać 30 zł na wydanie DVD. Jakość opakowania utrzymuje standard stworzony dla „książek z płytą”.
Dodatkowa broszurka oraz mnogość dodatków zawartych na nośniku jest dodatkowym, ogromnym atutem. Przygotowanie oraz wydanie jest wysokiej jakości, dzięki czemu nie powinniście poczuć, że wyrzuciliście pieniądze w błoto. Dla fanów Deadpoola – pozycja prawie obowiązkowa. Prawie, bo jednak jest to DVD. Obraz nie będzie najwyższej możliwej jakości, do której stopniowo jesteśmy przyzwyczajani. Jeśli nie przeszkadza wam brak Full HD 4K z HDR, to brać śmiało i nie pytać. Osobiście polecam i nie żałuję.