Aloha!
Przygotowałem dla was w sumie małe dziwadło. Jest nim film „Ten Papież musi umrzeć”. Komedia z taką oto fabułą:
Dobroduszny i na wskroś uczciwy ojciec Albinizi zostaje przez pomyłkę papieżem. Nie w smak to skorumpowanym, chciwym pieniędzy kardynałom…
I wiedząc to zabieramy się za oglądanie filmu, właściwie to gniota, ale zjadliwego.
Ojciec Albinizi (Robbie Coltrane) pracuje w sierocińcu opiekuje się dziećmi itepe ale w sumie jest dość niezdarny a pyzatym to kocha rokendrolla i wkurza wszystkich kapłanów i siostry w okolicy. Niespodziewanie (o ironio!) zostaje wybrany papieżem przez małą literówkę. Kiedy już jest w Watykanie zaczyna robić porządki. Przegrzebuje się przez papiery finansowe i widzi, że coś jest nie teges. Trafia na handel bronią, narkotykami i innym badziewiem. Poza tym jego była odnajduje go jego była kobieta Veronica Dante(Beverly D’Angelo). Mają syna rockmana który ginie z powodu eksplozji bomby w jego przyczepie. Bombę podłożył mafiozo który był ojcem córki którą to ów syn świeżo upieczonego Papieża chciał wydymać. W wyniku skandalu (jako, że wszyscy nagle się dowiedzieli, że Ojciec Święty ma syna) Albinizi traci swój tytuł i ląduje na bruku… w wyniku przekrętu Mafiozo wybiera samego siebie na nowego Papieża- ale na ratunek przybywa Albinizi i mafiozo ginie.
Samo zakończenie pokazuje nam sierociniec w którym żyje Albinizi wraz ze swoją żoną Veronicą i razem śpiewają dla nich rocka…
Status…
Martwy!!!
Nawet jak na komedię jest to zbyt przekręcone i niepoukładane. Można obejrzeć od bidy dla samego piwa i chipsów.