Szesnastego grudnia znalazłem się w Świdniku. Zastanawiacie się gdzie to jest i co tam jest? E-Legion.pl ma tam swoją siedzibę. Tak, jest to kolejna relacja z turnieju w Star Realms 😉 Z krainy wiecznego treningu cardio – Lubelszczyzny.
Tym razem ominę nudne elementy takie jak historia tego, jakim cudem z Wrocławia teleportowałem się do Świdnika 😉 Nie ominie was opis E-legionu i jego ekipy. Dorzucę kilka zdjęć, żebyście wiedzieli czego szukać 😉 Ul. 3 Maja 1 – tego miejsca długo nie zapomnę, ponieważ to tu poniosłem sromotną klęskę.
Dzień typowy dla naszego klimatu o tej porze roku. Zimno, wietrznie, szaro, buro i trochę deszczowo. Lokal, w którym prężnie działa sklep stacjonarny e-Legionu, był stosunkowo duży. Zawalony kartami do Magica, figurkami, komiksami i innymi geekowymi sprawami. Wchodzisz do sklepu i jesteś w raju. Ja byłem 😉 Sklep stacjonarny dzieli się na dwa pomieszczenia. Część pierwsza, w której można było coś kupić, wypożyczyć, pooglądać i pogadać z obsługą. Część druga – za tajemnymi drzwiami, które były na wpół otwarte – loża szefa i pewnie magazynek na towar 😉 Ten kontrolowany chaos jaki tam panuje nadaje temu miejscu uroku i przyjemnego, swojskiego klimatu. Ten klimat buduje także obsługa, która na wejściu otacza człowieka opieką, poradą oraz swoistym, pozytywnym poczuciem humoru. Chłopaki z obsługi są pozytywnie i koleżeńsko nastawieni do każdego, kto przekracza ich próg. To luzackie podejście nie umniejsza ich profesjonalizmowi i wiedzy na temat planszówek i nie tylko. Wielki szacun dla Marcina (Szefa), którego tego dnia dopadła kobitka i maglowała z godzinę czasu. Metody i porównania jakie stosuje ten człowiek, żeby wyjaśnić klientowi poziom skomplikowania danej gry są boskie. Jako przykład: Tokaido to gra, w którą można pograć z rodziną po niedzielnym obiadku. Tekst nie odda doświadczenia jakim jest rozmowa z Szefem i resztą ekipy.
Dosyć schlebiania. Czas przejść do opisu mojej sromotnej klęski. Najdziwniejszy turniej w jakim brałem udział, bo wyszło wszystko bardzo kameralnie. Łącznie wystartowały cztery osoby. Szumnie zapowiadali się ludzie z Lublina, ale koniec końców – nie dotarli. Podejrzewam, że jest to efekt nałożenia się dwóch wydarzeń na siebie. Tego dnia w Lublinie trwały Lubelskie Dni Fantastki organizowane przez Cytadelę Syriusza. Niech żałują Ci, co nie przybyli.
Grałem ja, Iza, Michał i Kostek. Każda gra była bardzo wyrównana. A pula nagród całkiem fajna. e-Legion.pl ufundował nagrody w postaci kuponów rabatowych (30, 20 i 10 zł), a Games Factory dostarczyło swój standardowy zestaw promocyjny (gra „Magazyn 51”, pudełko na karty i zestaw protektorów na karty).
Ciężko opisać doświadczenia z takiego turnieju. Pewne rzeczy się zacierają, fajne zdarzenia czy ciekawe zagrywki uciekają z pamięci. Graliśmy systemem „każdy kontra każdy” do dwóch wygranych. Średnio każda para rozgrywała po trzy mecze, bo nie szło wygrać „do zera”. Każdy z graczy dostał od Szefa licznik życia, który mogliśmy zatrzymać na pamiątkę. Taka mała pierdółka, taki prawie nieznaczący gest a tak cieszy 😉
Pierwszy pojedynek grałem przeciwko Kostkowi, który grał dobrze i równo. Skończyło się 2:1 dla Niego. W trakcie tej walki pojawił się drobny zgrzyt w mechanice gry, którego rozwiązania żaden z nas nie był pewien. Problem: czy karta złomowana bezpośrednio z rzędu handlu może aktywować swój efekt złomowania? Ostatecznie, doszliśmy do wniosku, że nie można wykorzystać efektu z karty, która nie należy do żadnego z graczy. Obaj uznaliśmy, że trzeba będzie wysłać zapytanie do polskiego wydawcy gry.
Kolejna potyczka – Michał. Jak udało mi się wygrać pierwszą gre, tak w dwóch kolejnych zostałem pozamiatany. Było blisko wygranej, ale Jego strategia opierająca się o frakcję „Kultu Maszyn” była skuteczniejsza od moich mieszanek kolorystycznych. Tyci tyci brakowało w ostatnim pojedynku. 2 do 1 w punktach autorytetu. Kto by pomyślał, że gra karciana wzbudzi tyle emocji? Zmiótł mnie w swojej turze, bo byłem goły i wesoły. Żadnego posterunku, który dałby chociaż cień szansy na wygraną. Na koniec podałem rękę zwycięzcy i ruszyłem walczyć o trzecie miejsce przeciwko Izie.
Jak już dobrze wiecie, trzeciego miejsca nie zdobyłem. Nie jest mi z tego powodu przykro, bo to był miły widok, kiedy ważna dla mnie osoba zdobywa podium w grze, którą kupiła spontanicznie na tegorocznym FALKONie.
Zwycięskim Admirałem Floty Kosmicznej tego turnieju był Michał, który rozgromił wszystkich z przyjacielskim uśmiechem na twarzy. Zgarnął bon na 30 zł i grę planszową. Drugie miejsce zajął Kostek, któremu przypadło pudełko na karty i kupon na 20 zł rabatu. Iza za trzecie miejsce otrzymała zestaw protektorów na karty oraz rabat na kolejne zakupy w wysokości 10 zł. Za czwarte miejsce otrzymałem masę fajnych wspomnień i dzięki temu też czuję się zwycięzcą 😉
W ostatnim akapicie tej relacji chciałbym podziękować Izie, że chciała ze mną pojechać na ten turniej i sama w nim wystartowała (właściwie, to „została wystartowana” przez Szefa, który z automatu wliczył ją w grupę turniejową). Dzięki wielkie chłopaki z e-Legion.pl za klimat i organizację wydarzenia. Jak będę w okolicy, to na pewno was odwiedzę! Pozostałym Admirałom Flot Kosmicznych – Michałowi i Kostkowi – za emocjonujące pojedynki i nowe spojrzenie na tę grę.
Was, drodzy czytelnicy, zachęcam do odwiedzenia tego miejsca i brania udziału w wydarzeniach organizowanych przez e-Legion.pl
PS. Puzzle z „Psiego Patrolu”, które nie długo mają zawitać na ich półki, to sprawka Izy 😛