Wrocławski Festiwal Gier Planszowych Gratislavia odbył się w dniach 11 – 12 listopada 2017 roku. Miałem przyjemność odwiedzić tę planszówkową imprezę w jej pierwszym dniu i z tego powodu mam kilka miłych wspomnień, którymi chciałbym się z wami podzielić.
Założenia były takie, że wstaję bladym światem i punkt 10:00 jestem na miejscu. Plan nie wypalił, bo leniwą bułą jestem i w dzień wolny lubię poleżeć trochę w łóżku 😉 Koniec końców dotarłem na miejsce około godziny 12:00, a wyszedłem chwilę przed 20:00. Cały dzień pełen atrakcji. Trochę innych niż do tej pory, ponieważ imprezy poświęcone grom planszowym nie są wielkimi konwentami z cosplayerami i innymi ciekawostkami. Nie zmienia to faktu, że zainteresowanie było ogromne. Po prostu ludzi tłum, który został pomieszczony przez Strefę Kultury Studenckiej Politechniki Wrocławskiej.
Stowarzyszenie Klub Koloseum będące organizatorem wydarzenia wywiązało się ze swoich obowiązków solidnie. Przed wejściem na obiekt powiewały flagi reklamujące imprezę, dzięki czemu mojemu telefonowi i wbudowanemu GPSowi nie udało się mnie oszukać 😉
Zaraz po wejściu zastałą mnie awangarda – młodzi ludzie witali nowoprzybyłych, służyli informacją i poradą, oraz zbierali informacje do wewnętrznych statystyk.
Organizatorzy wyróżniali się charakterystycznymi niebieskimi koszulkami z logiem imprezy.
Jak to mam w zwyczaju, postanowiłem się upewnić, czy wolno mi fotografować imprezę.
Szefowa tego majdanu – Pani Sylwia – od razu skojarzyła mnie z rozmową na Facebooku i potwierdziła to, o czym rozmawialiśmy. Wymiana zdań była krótka i profesjonalna, ale bardzo sympatyczna.
Zaraz za „Akredytacjami” znajdowało się „Centrum Dowodzenia” czyli wypożyczalnia gier, do której kolejka była cały czas. Po krótkiej obserwacji tego miejsca zauważyłem, że zainteresowani wypożyczeniem planszówki byli obsługiwani szybko i sprawnie. Żałuję trochę, że nie miałem tyle czasu na to, żeby coś wypożyczyć i zagrać. Taka już rola reportera 😉
Za to zapisałem się na turniej Star Realms organizowany przez polskiego wydawcę gry – Games Factory.
Wszystkie trzy poziomy budynku na ulicy Hoene-Wrońskiego były zapełnione klimatem „gier bez prądu”. Nawet w szatni – kiedy oddawałem kurtkę – chłopaki grali w Magic: The Gathering. Takie drobiazgi, a tyle uroku.
Strefa Kultury Studenckiej to dość nowoczesny i duży obiekt, który był wyposażony w wiele stołów do gry, szatnię oraz kawiarnię/stołówkę – dosyć istotny szczegół, bo dzięki temu można było grać i nie trzeba było szukać daleko kawy, naleśników czy pełnych zestawów obiadowych w całkiem rozsądnych cenach.
Miałem wrażenie, że zainteresowanie Festiwalem było tak duże, że ludzie grali nawet na improwizowanych stanowiskach, np. na krzesełkach czy schodach. Nie traktowałbym tego jako wielki błąd w organizacji. Impreza z darmowymi wejściówkami w dzień wolny od pracy i handlu, więc logicznym było, że będzie miała spore obłożenie.
Spacerowałem; robiłem zdjęcia; kilka osób podszkoliłem z gry w Star Realms. „Podszkoliłem” – pomogłem ogarnąć zasady. Nie mogłem się powstrzymać i znalazłem stoisko Games Factory, które obsługiwał Bartek. Nie mogę wyjść z podziwu, jakich sympatycznych ludzi zatrudniają w tej firmie. Widać po Jego zaangażowaniu w rozmowę (i późniejszą rozgrywkę przeciwko mnie), że robi to z ogromną pasją. Tenże człowiek poprowadził również turniej, w którym nie wygrałem ;( Na swoje usprawiedliwienie dodam, że konkurencja była bardzo mocna. Wygrana zależała od kart. Może nie wygrałem, ale poznałem fajnych ludzi i zgarnąłem nagrodę pocieszenia w postaci karty promocyjnej. Nie osądzajcie mnie, ja po prostu lubię takie pierdółki 😉 Wolałbym jedną z głównych nagród, którymi były planszówki, zestawy protektorów na karty, mata do gry czy kody promocyjne na elektroniczne wydanie gry.
Taka impreza to także świetna okazja, aby zrobić małe geekowe zakupki. Przecież to oczywiste, że z pustymi rękoma nie mogłem wyjść.
Więc kupiłem kilka drobiazgów od Mr. Meeple (genialna nazwa dla firmy zajmującej się gadżetami związanymi z planszówkami, bo nazwa wywodzi się od tej małej humanoidalnej figurki, którą czasami spotkamy w grach, np. Carcassone) i od Planszóweczka.pl, która miała swoje stoisko zaraz przy wejściu. Ci drudzy to całkiem fajna ekipa z Wrocławia. Mają własny sklep stacjonarny w Domu Handlowym ASTRA. Zaznaczę, że sklep z wypożyczalnią, więc można niektóre gry przetestować u nich przed zakupem. Jak już przy nich jestem, to nie mogę sobie pozwolić na pominięcie genialnej makiety, którą rozstawili na terenie Festiwalu. Tutaj przekażę głos specjalistom odpowiedzialnym za ten projekt:
„Makieta jest na bazie zdjęć lotniczych, przeniesiona do skali 1:56. Zdajemy sobie sprawę, że w tamtym miejscu nie toczyły się żadne walki ale chcieliśmy odtworzyć most jako jeden z charakterystycznych punktów Wrocławia. Wszystko to ręczna robota, zebranie źródeł, planowanie i sama budowa zajęła nam pół roku. Dwóch z naszej piątki pracuje w Planszóweczce, inicjatywa była prywatna, ale Właściciele sklepu bardzo nam pomogli zarówno jeśli chodzi o miejsce jak i finanse na materiały dlatego w jednym z budynków można znaleźć szyld Planszóweczki i regały z grami. Oczywiście nie było go tam w 1945 roku, ale w ten sposób chcieliśmy podziękować za wsparcie. Całość służy promocji figurkowej gry bitewnej Bolt Action, która pozwala na rozgrywanie potyczek w praktycznie dowolnych realiach II wojny światowej. Łączy aspekt modelarski z grami bez prądu, a budując i pokazując naszą makietę chcemy przyciągać nowych graczy do naszego dość niszowego (ale niezwykle wciagającego) hobby
Podpytać o sam system i spotkać nas można oczywiście w Planszóweczce do czego za każdym razem zachęcamy.”
Siedemnasta edycja Gratislavii to dla mnie bardzo ciekawe, jednocześnie bardzo inne doświadczenie. W jednym miejscu splatało się wiele zjawisk. Piękną sprawą było to, jak gry łączyły pokolenia. Wiele rodzin spędzało czas w tym miejscu. Dorośli i dzieci bawili się razem przy przeróżnych tytułach. Piękna sprawa.
Polecam wszystkim wybranie się na kolejną edycję, bądź na indywidualne spotkania, jakie organizuje Stowarzyszenie Klub Koloseum.