Kocham ten format. Za to, że daje ogromną swobodę i przestrzeń do tego żeby wyrzucać wszystko co siedzi. A czasami, mamy wiele rzeczy, które nam ciążą.
Ostrzegam, mogę być marudny 😉
Chociaż, będę starał się to ograniczyć 😉
Kurde, nie wiem. Nie mogę ostatnio zebrać myśli. Praca mnie wykańcza. Praca w fabryce na trzy zminany. W tym tygodniu – nocki.
Czasami jest fajnie, kiedy trafię na maszynę, którą znam i na element plastikowy, który umiem szybko ogarnąć. Ale są też zmiany, gdzie za cholere nie mogę złapać rytmu.
Rytm w tej pracy to podstawa.
Wpadam w pracholizm chyba. Trzeci weekend z rzędu będę pracował. Ale praca jest dobra.
Daje pieniądze. I czasami pozwala zapomnieć o problemach. A nawet jeśli problemy nie chcą dać zapomnieć o sobie, to nie angażuję się w nie aż tak. Myślę, cały czas myślę.
Szukam rozwiązań na swoje i czasami nie tylko swoje problemy.
Czasami zastanawiam się, czy nie lepsza byłaby izolacja od problemu.
Ale ile razy można robić to samo?
Odcinać się.
Trzeba zmieniać schematy. Trzeba iść do przodu. Rozwijać się. Stawać się lepszą wersją siebie.
Próbuję być lepszą wersją siebie.
Nie zawsze wychodzi to tak jakbym chciał. Jak jest już dobrze. Przynajmniej wydaje mi się, że jest dobrze, to coś lub ktoś mi przypomina zablokowaną, stłumioną myśl.
I okazuje się, że cały czas okłamuje samego siebie. Żeby tylko samego siebie…
Albo znowu to stłumię i będę w stanie funkcjonować, albo wyniszczę sam siebie.
Czas pokaże. Może to przejdzie.
Może to tylko zmęczenie i jesienna depresja?
A na wiosnę odżyję.
Nie znoszę elektroniki. Na złość, komputer mi się zepsuł. I dysk zewnętrzny odmówił posłuszeństwa. Na szczęście, dane nie zostały utracone 🙂
Ale za to leci kombinacja alpejska. Musiałem wymusić w systemie operacyjnym sytuację, w której serwer FTP postrzegany jest jak fizyczny dysk (w uproszczeniu). I teraz Testdisk powoli kopiuje wszystko. Juz 24 godziny. I końca nie widać. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć dysk zewnętrzny na chwilę. Ułatwiło by mi to pracę znacznie.
A potem stawianie systemów na nowo. Gdyby aktualizacja Ubuntu nie rozsypała mi systemu, to prawdopodobnie nic bym przy tym netbooku niezrobił. Działa? To po co kombinować.
Teraz nie działa, więc muszę kombinować. Przynajmniej umysł pracuje 😉
Może przesiąde się na inną dystrybucje Linuksa. Chodzi za mną elementaryOS, ze względu na jego szybkość. W RAM’ie śmiga jak błyskawica 😉
Apropos błyskawic. Pierwsza część crossover’u Arrow/Flash już się pojawiła.
I najnowszy odcinek Agnetów Tarczy.
Czy nie powinienem trzasnąć MikroRecenzji?
Chyba powinienem 😉 Ale to zostawię sobie na jutro.
Muszę się zabrać za napisanie recenzji na sobotę, oraz wymyślić temat nowego podcastu.
Powoli muszę wprowadzać posty o skonkretyzowanej tematyce.
Ale wszystko z czasem.
Najpier ogarnąć awarię sprzętu, potem siąść do nowej szaty graficznej dla strony.
Mimo, że chce pozostawić stary styl. Przypomina mi on pewien zabawny sen, w którym byłem Freerunner’em/graficiarzem. I w tym śnie moje grafitti było właśnie takie wielokolorowe.
Powoli wypadałoby zbliżać się do końca tego wpisu.
To takie przyjemne, wyrzucić z siebie część myśli. Oczyszczające.
Nie jest to wszystko, ale nie chcę też zanudzać ludzi moimi prywatnymi sprawami 😉
Prócz tego, taki ekshibicjonizm może być niebezpieczny 😉
Starczy na dzisiaj, mimo że palce same pracują na ekranie dotykowym tabletu…
I chciałoby się pisać więcej…
Więcej będzie za tydzień 😉