MakroRecenzja – Martwe Zło

No, to minęło kilka dni, lub nawet tygodni zanim zebrałem się za napisanie „recenzji” filmu „Martwe Zło”. Ostatnio z motywacją u mnie różnie. Przyszła ładna pogoda, wysokie temperatury i automatycznie razem z tym przyszedł wiosenny leń 😉

Jak już wiecie, wpis ten poświęcony będzie mojej subiektywnej opinii na temat „remake’u” klasyku horrorów – „Martwe Zło”.

Szczerze? Spodziewałem się, że spieprzą ten film. Że wykorzystają tylko sławę marki, żeby odciąć kilka kuponów.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że twórcy wersji z 2013 roku zrobili całkiem niezły film.

Nowe „Martwe Zło” to festiwal gore’u i przesady. Krew leje się takimi ilościami, że nie wiem do czego to porównać 😉
Oprócz elementów wprawiających w obrzydzenie, są także momenty, kiedy tętno i poziom adrenaliny skoczyły mi w górę. Razem z całym moim ciałem, które siedziało sobie wygodnie w kinowym fotelu 😉

Film ten nie jest kalką oryginału. Jest wiele elementów i nawiązań, tzw. „mrugnięć okiem” do widza znającego wersję z lat 80/90 XX wieku.
Nie mogę wam opisać zbyt wiele, żeby nie zepsuć poszukiwań nawiązań 😉
Piła motorowa jest 😀 I będzie porządnie użyta 😀

Nowe „Martwe Zło” ma tylko jedną zasadniczą wadę. Brakuje tutaj tego absurdalnego, czarnego humoru, za który pokochaliśmy oryginał.
Nie zmienia to faktu, że warto jest zobaczyć ten film.
Szczególnie, jeśli zna się oryginał.
Bez tego, „Martwe Zło” jest kolejnym filmem z dużą ilością krwi i flaków z lekko sztampową i niekoniecznie spójną fabułą.

Na plus trzeba zaliczyć temu obrazowi fakt, że nie męczy. Ani razu nie spojrzałem na zegarek z myślą „kiedy to się skończy”. A taką sytuację miałem na seansie „Springbreakers”…
W mojej ocenie: 5- na 6

Plusy:
– nawiązania do oryginału
– świeże podejście
– gore
– nie męczy
Minusy:
– brak czarnego humoru znanego z oryginału

Ciekawi mnie tylko, co zrobią w części drugiej. Tak, w planach jest druga część „remake’u” oraz (lepsza wiadomość) „Army of Darkness 2”.

Na koniec tego wpisu, zwiastun nowego „Martwego Zła”

PS. Cierpliwość popłaca, bo jest jeszcze kilka niespodzianek w tym filmie. Szczególnie jeśli nie zignorujecie najczęściej pomijanej części filmu, czyli napisów 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii MakroRecenzja. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.