Crunchyroll, to amerykański serwis internetowy, który zajmuje się dystrybucją anime, mangi i innych rzeczy związanych z jednym z moich kilku hobby. Dzięki Nim mogłem ponownie obejrzeć serię, która jest obiektem dzisiejszej recenzji. Nie, tekst ten nie jest reklamą tego serwisu i wspominam o nim tylko dlatego, że można u nich zobaczyć wiele serii prawie za darmo. Kosztem są tylko reklamy w trakcie oglądania.
Chyba, że zdecydujecie się na opcje premium, która kosztuje około 6 dolarów.
Kończąc to ewidentne lokowanie produktu, chciałbym was zaprosić do zapoznania się z moimi przemyśleniami oraz opinią na temat anime Gundam Build Fighters Try.
Jaki ja byłem zaskoczony, kiedy po praz pierwszy odkrywałem ten serial. Byłem szczęśliwy, że Build Fighters otrzymał kontynuację. Oglądałem tę serię na bieżąco. Wtedy niezbyt legalnie, ale odcinek po odcinku.
I ten szok, że jest to kontynuacja, ale nie jest to kontynuacja.
Paradoks ten wywodzi się z tego, że akcja przesunięta została o 7 lat do przodu w stosunku do pierwowzoru, oraz dostajemy całkowicie nową grupę bohaterów. A ze starych „znajomych” pojawia się kilka postaci i odgrywają role drugoplanowe.
Osobiście, uważam że Build Fighters Try to bardziej „sequel” niż „drugi sezon”.
Bitwy zminiły się w ciągu tych kilku lat od incydentu z kryształem Arista, w trakcie siódmych Międzynarodowych Zawodów Gunpla Battle. Zamiast walk indywidualnych, mamy teraz walki drużynowe w formacie 3 na 3 i aby móc przystąpić do turnieju okręgowego (a potem i ogólnonarodowego), Fumina Hoshino rekrutuje Sekai’a Kamiki’ego – ucznia z wymiany, który nie ma bladego pojęcia o Gundamach (tak jak Reiji – ma czerwone włosy i ognisty charakter. Tutaj podobieństwa się kończą i między owymi bohaterami nie ma więcej powiązań), ale za to jest genialnie wyszkolony w kenpo szkoły Jigen Haoh, oraz przyjaciela z dzieciństwa Yuumę Kousaka (młodszy brat Chiny z Build Fighters), który jest budowniczym z ogromnym talentem oraz świetnym pilotem, ale męczą go demony przeszłości, przez które przez wiele lat nie brał udziału w Bitwach.
Fabuła jest ogólnie dosyć prosta. Bo czego można się spodziewać po anime, które jest z działu „sportówek”.
Bohaterowie poznają siebie, swoje możliwości. A kiedy napotkają problem, znajdują nową metodę dla rozwiązania przeszkody. Czasami przegrywają, żeby pod wpływem mentorskiej rady, odbudować się na nowo silniejszymi.
Większość fabuły opiera się o wątek turnieju regionalnego i narodowego. Mamy kilka odcinków odcinków nastawionych na ogólną budowę świata wokół bohaterów i ich relacji między sobą, czy innymi zawodnikami.
Wszystko w duchu zdrowej, sportowej rywalizacji.
Serial składa się z 25 odcinków. Animacja jest ładna. Trzyma poziom roku 2014.
Muzycznie jest świetnie. Opening’i i ending’i nawet lepsze niż w pierwszej części.
Do moich ulubionych odcinków należy odcinek dwudziesty piąty. I nie dlatego, że jest ostatni 😉
Jest idealnym zakończeniem serialu i widać, że twórcy traktowali ten materiał ze sporą dawką luzu.
Kilka słów jeszcze w kwestii najważniejszej. Gundam’y (i nie tylko) zostały prawie mistrzowsko zaprojektowane i przemyślane. Trzy główne maszyny oddają charaktery bohaterów. Build Burning został stworzony do walki wręcz, Lightning Gundam i jego specjalizacja w walce dalekiego zasięgu, czy Winnig Gundam, który jest małym uroczym SD (Supr Deformed) zaprojektowany do roli wsparcia dwóch poprzednich maszyn.
To tylko malutki wycinek tego, co możemy zobaczyć w tej serii. Maszyny taki jak The End, G-Portent, Sinbal Drago Gira, Tryon 3 (który mocno nawiązuje swoim projektem do Super Robo, czyli Voltronów itp.) oraz wiele, wiele innych zasługują na uwagę.
Tak, ten serial jest kolejną reklamą dla modeli i zabawek. Ale również jest źródłem inspiracji dla własnych projektów i pomysłów. Mi osobiście włożył do głowy pomysł na zmieniający formę SD.
Nie ma serii idealnej. Humor tutaj jest i opiera się głównie na budowaniu romantycznych relacji między Fuminą, Gyanko, Shią i nieświadomym niczego Sekai’em. Są tutaj też żarty i nawiązania do całego metawersum, więc można zignorować część żartów i cieszyć się serialem.
Ogromną zaletą i jednocześnie wadą serialu jest projekt postaci. Jak świetnym jest to, że każda postać wygląda inaczej, tak nie podoba mi się to, że piętnastolatki rysowane są z budową ciała osoby znacznie starszej.
Za dużo tutaj „fan service’u”. Może to ja jestem za stary na takie głupoty 😉
Podsumowując i sugerując. Jeśli podejdziecie na luzie do tego serialu, to macie szansę na sporo świetnej zabawy.
Jeśli szukacie Sei’a i Reiji’ego, to się mocno zawiedziecie, bo nie występują tylko jako wspomnienia.
Ogólnie polecam, bo szybko się ogląda. I drugie podejście było dużo lepsze dla mnie, niż pierwsze.
2 Responses to MakroRecenzja: Gundam Build Fighters Try (2014)