Żywy lub Martwy II

Aloha!

Przygotowałem dla was w sumie małe dziwadło. Jest nim film „Ten Papież musi umrzeć”. Komedia z taką oto fabułą:

Dobroduszny i na wskroś uczciwy ojciec Albinizi zostaje przez pomyłkę papieżem. Nie w smak to skorumpowanym, chciwym pieniędzy kardynałom…

I wiedząc to zabieramy się za oglądanie filmu, właściwie to gniota, ale zjadliwego.

Ojciec Albinizi (Robbie Coltrane) pracuje w sierocińcu opiekuje się dziećmi itepe ale w sumie jest dość niezdarny a pyzatym to kocha rokendrolla i wkurza wszystkich kapłanów i siostry w okolicy. Niespodziewanie (o ironio!) zostaje wybrany papieżem przez małą literówkę. Kiedy już jest w Watykanie zaczyna robić porządki. Przegrzebuje się przez papiery finansowe i widzi, że coś jest nie teges. Trafia na handel bronią, narkotykami i innym badziewiem. Poza tym jego była odnajduje go jego była kobieta Veronica Dante(Beverly D’Angelo). Mają syna rockmana który ginie z powodu eksplozji bomby w jego przyczepie. Bombę podłożył mafiozo który był ojcem córki którą to ów syn świeżo upieczonego Papieża chciał wydymać. W wyniku skandalu (jako, że wszyscy nagle się dowiedzieli, że Ojciec Święty ma syna) Albinizi traci swój tytuł i ląduje na bruku… w wyniku przekrętu Mafiozo wybiera samego siebie na nowego Papieża- ale na ratunek przybywa Albinizi i mafiozo ginie.

Samo zakończenie pokazuje nam sierociniec w którym żyje Albinizi wraz ze swoją żoną Veronicą i razem śpiewają dla nich rocka…

 

Status…

Martwy!!!

Nawet jak na komedię jest to zbyt przekręcone i niepoukładane. Można obejrzeć od bidy dla samego piwa i chipsów.

O Dziadzia

Kilka słów o Dziadziu Urodził się 14.10.1992 roku w Świnoujściu. Hotelarz, muzyk, pisarz. Aktywny społecznie. Śmieszny gościu bo gdzie nie pójdzie tam go wyśmieją. Mieszkał głównie w północno-wschodniej Polsce. Powszechnie uważany za jeden z dziwniejszych Boskich tworów. Jako pisarz nie osiągnął jeszcze(jeszcze!) nic. Jako muzyk występował z paroma mniej lub bardziej znanymi osobami. Od pięciu lat próbuje swoich sił i mimo licznych wzlotów i upadków wciąż idzie i dąży do swego celu. Zresztą jego dewiza to słowa takie jak: "Aloha", "jest gites" Arogancki, ordynarny. Uważa, że bunt w walce o własne zdanie nie jest buntem a swoistą drogą wiedzy i doświadczeń. Jeśli chodzi o pisanie o sobie, nie lubi tego robić- cokolwiek by nie napisał i tak zabrzmi dziecinnie i narcystycznie. Pozdrawiam Bartosz, Robert, Tomasz, "Dziadek" Karski
Ten wpis został opublikowany w kategorii Żywy lub Martwy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.