Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi (15 – 17.09.2017) – RELACJA

Dwudziesty ósmy Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier (MFKiG) w Łodzi.
Byłem, zwiedziłem, zakupiłem I spłukałem się trochę. W ogólnym rozliczeniu – było warto.
Dzisiaj chciałbym wam przekazać zbiór pewnych myśli I wspomnień z tego wydarzenia.
Prawda jest taka, że nie jeżdżę dużo po takich imprezach. Na swoim koncie mam trzy Festiwale Komiksu jako gość i jeden konwent Kapitularz jako prelegent. Dlatego ta relacja nie będzie obfitowała w krytykę. Jest to subiektywny opis odczuć.

Nie żałuję czasu i pieniędzy poświęconych na ten wyjazd. Pojechałem zwiedzać, ale  liczyłem, że może powstać ten tekst. W tym roku pełniłem aż trzy funkcje: typowego Apacza (a tu popatrzę, a tam popatrzę), zakupoholika (planowałem kupić sobie jakiś drobiazg – skończyło się szaleństwem zakupowym, o którym rozpisze się w dalszej części tego tekstu) oraz reportera.

MFKiG to ogromna, trzydniowa impreza, która odbyła się w dniach 15 – 17 września 2017 roku w łódzkiej Atlas Arenie. Była też wystawa w Centrum Nauki i Techniki EC1 – tam nie dotarłem, ponieważ skupiłem się na tym, co wydawało mi się najciekawsze i najważniejsze. Zjechało się sporo znanych nazwisk. Miedzy innymi Jim Lee.

Tłumy, po prostu tłumy ludzi cały dzień. Na miejsce trafiłem o 13 w sobotę, drugiego dnia festiwalowego. Czasami aż ciężko było się przecisnąć. Dobrze, że miałem wykupiony trzydniowy karnet i nie musiałem stać w kolejce do kasy. W poprzednich latach stanie w kolejce ze znajomymi i nieznajomymi było swoistą atrakcją i możliwocią integracji.
Mimo sporych tłumów, dało się normalnie i bezproblemowo poruszać po całej powierzchni Atlas Areny, która była zapełniona stoiskami przeróżnych wystawców. Od typowo handlowych z gadżetami, po promocyjne – gdzie można było przetestować gry planszowe, zagrać na retro sprzęcie, czy próbować swoich sił jako artysta na specjalistycznym sprzęcie.

 

Uważam, że był to do tej pory mój najlepszy MFKiG. Pierwszy festiwal pamiętam jak przez mgłę. Byłem pierwszego dnia i to pod wieczór, gdzie atrakcją były tylko hostessy na wejściu 😛 Rok 2014. Trzeci rok mieszkania w Łodzi.
Na drugi Festiwal poszedłem bardziej przygotowany oraz w liczniejszym towarzystwie. Kupiłem książkę, której do tej pory nie przeczytałem. Trochę żałuję, bo trzeba było kupić kapelusz Portgas D. Ace’a z One Piece. Było, minęło i nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Z pozytywów tamtego wypadu: spotkałem w kolejce po akredytacje NRGeeka I jego żonę oraz zrobiłem sobie breloczek z filcu, który przedstawiał Mistrza Yodę z Gwiezdnych Wojen.
Edycja z roku 2016 ominęła mnie ze względu na to, że zmieniałem miejsce zamieszkania. Trochę nad tym ubolewam.

Od dzisiaj planuję, aby MFKiG w Łodzi był imprezą, na którą będę jeździł cyklicznie. Ze względu na to, jaki klimat i ciepło poczułem od wystawców i cosplayerów, rozważam zwiększenie częstotliwości wyjazdów na takie imprezy. Jeśli budżet na to pozwoli.

Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier z roku 2017 będzie bardzo miłym wspomnieniem. Stało się to z wielu przyczyn. Spotkałem starych znajomych, z którymi powspominaliśmy piękne czasy na Kusocińskiego oraz czasy namiętnego grania w Tekkena w Insert Coinie.

Cosplayerzy. Muszę im poświecić dłuższy akapit. Zacznę bardzo ogólnie, potem przejdę do tego, na co większość z was czeka, czyli zdjęcia, które okraszę opisem spotkania. Artystów zajmujących się odtwarzaniem postaci fantastycznych było sporo. W sporej mierze byly to niezwykłe kostiumy. Aż żałuję, że nie zebrałem się wcześniej na odwagę i nie zacząłem zbierać materiału fotograficznego wcześniej. Przez to uciekła mi pielęgniarka z Silent Hill (boski strój!), Super Girl, czy para steampunkowców. To co mam jest wystarczające, żeby chociaż trochę oddać wam skale zjawiska.
Ci ludzie są świetni. Przynajmniej większość z nich. Mili, sympatyczni, rozmowni. Dla mnie był to lekki szok, bo pierwszy raz zbierałem jakiekolwiek materiały i robiłem zdjęcia. Miałem wrażenie, że dla nich ja też byłem zaskoczeniem. Takim pozytywnym. Podchodziłem i zaczepiając grzecznie pytałem, czy mogę zrobić zdjęcie. Po obfotografowaniu z każdej strony, zbierałem od Nich informacje takie jak pseudonim, czy fanpage, żebyście mogli osobiście pooglądać ich inne prace. Wiele głosów mówiło, że to bardzo fajnie z mojej strony. Prawda jest taka, że to przede wszystkim  ludzie ze wspaniałym hobby, którym się dzielą ze wszystkimi. Oni to robią dla przyjemności. Szyją stroje, dzielą się wiedzą i umiejętnościami; pozwalają robić  zdjęcia. Czasami sami przyznawali, że ciągłe zatrzymywanie się do zrobienia zdjęcia ich meczy. Ale nigdy nie odmawiają. Dlatego pamiętajmy, że “cosplay nie znaczy pozwolenie”. Nie bądźmy jak ten jeden fotograf z Festiwalu, na którego widok dziewczyny zamierały w najbardziej nieatrakcyjnych pozach, bo był namolny i upierdliwy. Używając mowy młodzieżowej był po prostu “creepy”. Cosplayerowi, czy cosplayerce będzie zawsze dużo milej jeśli podejdziecie I zapytacie o zgodę na zdjęcie. A potem pochwalicie to, ile ciężkiej pracy musieli włożyć w przygotowanie się do takiego pokazu.

 

Lobo -Janusze Kospleju (FB) i Batman w wersji Adama Westa Lego Cosplay i takie tam inne (FB)

 

Spider-man – W cieniu Mrocznego Rycerza (FB)

 

 

 

Dyrektor Crenic, Sentor Mon Mothma i Kylo Ren – Łódzki Fanclub Gwiezdnych Wojen

Mikazuki Munechika z Touken Ranbu – Kairi in Cosplayland (FB)

 

Rendgar z League of Legends – LopiCosplay (FB)

Joker – Volo

Grand Moff Tarkin – thegreatkacpi (Instagram)

PayDay – amatorzy-hobbysci i gracze Nex jako Wolf i Tripalium jako Chains

Scarecrow w wersji więziennej

Kylo Ren – kylorenfrompl (Instagram)

Autorski kostium, który skojarzył mi się z Walkirią z Kung Fury – Najro Cosplay Ideas (FB)

Star-Lord – Rav’s Garage  (FB)

Wonder Woman – KlaudiaCroftCosplay (FB)

Wariacja na temat Darth Zannah – Rena

Franki z Badou Niles Dogs – WildBloodFOSH (FB)

Na szczególna uwagę zasłużyło stanowisko reklamujące nadchodzący sezon “The Walking Dead”. “Pan Zombie” był świetny. Charakteryzacja po prostu – BOMBA! Gra aktorska I wczucie w rolę na bardzo wysokim poziomie. I mogłem poudawać, że pacyfikuję Go przy pomocy Lucille, za co na koniec dostałem breloczek z uroczym zombiaczkiem 😀

 

Takie festiwale to nie tylko kolorowe kostiumy. To także wystawcy.
Sklepy, wydawnictwa, artyści z biżuteria. Do wyboru, do koloru. Powtarza się pewien schemat, że ludzie biorący czynny udział w życiu Festiwalu to wspaniałe osoby. Pomysłowe i kreatywne.
Jeden z fajniejszych motywów na jaki trafiłem, to “mystery boxy” na stoisku sklepu Magma.
Cała zabawa polega na tym, że jest koperta lub pudełko. Szare, zwyczajne opakowanie. Na opakowaniu są dwie informacje. Motyw przewodni i cena. Zawartość pozostaje tajemnicą. Zasada jest taka, że przedmioty w środku nie mogą mieć wartości niższej niż cena paczuszki. W szale zakupów kupiłem aż cztery – “Gundam”, 2x “comics” i “Transformers”. I jestem cholernie zadowolony z tych fantów. Może oprócz z paczki Transformerowej, która w moich oczach wypadła najsłabiej, ale kosztowała tylko 15 zł.
Fajna zabawa przy otwieraniu takiego tajemniczego pudelka. I ten dreszczyk emocji. Jak spotkacie ich stoisko na jakimś konwencie lub festiwalu, to osobiście polecam spróbować zabawy 😀

Piękną sprawa jest to, kiedy trafia się na prawdziwego artystę, który potrafi odciąć się od całego świata I w mgnieniu oka narysować coś dla osoby, która o to poprosi przy zakupie komiksu. Taką osobą jest Hubert Czajkowski – współtwórca komiksów takich jak Romowe, Wilcza Gotyna czy Jelinge (komiksy osadzone w wczesnośredniowiecznej Europie). I znów się powtórzę. Sympatyczny człowiek. Dzięki Niemu I milej Pani, która obsługiwała stanowisko Komiks I My (tutaj proszę o wybaczenie, bo przez brak kultury nie zapytałem o imię) przypomniałem sobie piękne czasy, kiedy działałem jako rekonstruktor historii z okresu, o którym opowiadają komiksy ilustrowane przez Pana Huberta. Obiecałem sobie mocno, że w przyszłości kupię komplet i przy kolejnej okazji poproszę o grafikę z dedykacją! Patrząc na to jak potrafi się skupić i odciąć od świata, żeby w kilka chwil stworzyć male dzieło sztuki – wciąż nie mogę wyjść z podziwu.

 

Jak zawsze znajdzie się łyżka dziegciu w beczce miodu. Może nie jest to wielki problem, a moje zwyczajne czepialstwo. Broszurka ogólnie była fajna. Kompaktowa i czytelna, ale mapki powinny być na samym początku. Dzięki temu trafiłbym na prelekcje, które chciałem wysłuchać.
Nie wiem czy to tylko moje odczucie, ale miałem wrażenie, że cześć ogólnodostępna Festiwalu wydawała mi się pusta. Brakowało takich atrakcji jak lekcje szermierki z Gwiezdnych Wojen, małych warsztatów rękodzielniczych, gdzie można było sobie zrobić breloczek albo inna pierdołkę, czy symulatora statku kosmicznego, w którym zasiadało się z grupą przyjaciół (lub nieznajomych) i dowodziło kosmicznym krążownikiem. Jeśli te atrakcje były, a ja okazałem się nieogarem, to mnie poprawcie.
I to byłby koniec marudzenia 😛

Wspomnę jeszcze o sytuacji, która była dość przykra. Nie wiem, czy to się często zdarza rożnym wystawcom, ale ekipie ze stoiska, która tworzyła nadruki “na bieżąco” posypała się – w trakcie trwania imprezy – drukarka sublimacyjna. Jest to sytuacja o tyle smutna, bo ludzie mieli fajny pomysł na własny biznes, a Łódź przyniosła im pecha i straty finansowe. Starałem się im pomóc najlepiej jak umiałem, ale awaria tej drukarki przekroczyła moje umiejętności i możliwości. Z rozmowy z nimi pamiętam, że ich następnym przystankiem miał być Copernicon. Jeśli będziecie tam, to okażcie im wsparcie kupując jakiś gadżet od nich. Bo ich inicjatywa jest warta uwagi!

A na koniec najlepsze. Zakupki i zdobycze. W tym roku zaszalałem. I to mocno. Kupiłem kilka naprawdę fajnych gadżetów. Zafundowałem sobie kubeczek z Charmanderem, bo był absolutnie przeuroczy. Siostrze sprezentowałem materiałową  torbę z nadrukiem Szczerbatka w pokeballu. Partner siostry dostał ode mnie podkładkę pod kubek w klimatach gwiezdno-wojennych. Kupiłem cztery – wspomniane wcześniej – tajemnicze koperty. Z gratisów: zombie breloczek i przypinka od Powiało Chłodem (blog współlokatorki z czasów mojego mieszkania w Łodzi).
Dziwne batoniki dołączono do jeszcze jednego zakupu, ale pozostawię ten zakup w tajemnicy 😉

 

 

 

 

 

Kończąc ten i tak przydługi tekst, chciałbym podziękować wszystkim osobom, dzięki którym ten tekst mógł powstać. Bez was i waszej uprzejmości nie miałbym zdjęć, którymi mógłbym się podzielić.
I masy pozytywnych wspomnień.

A wszystkich tych, którzy nie mieli przyjemności odwiedzić jeszcze Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi zapraszam za rok. Może się spotkamy?

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii One Shot, Wypadkowa na Gigancie i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 Responses to Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi (15 – 17.09.2017) – RELACJA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.