Jest sobotnie popołudnie, więc i czas na pierwszą MakroRecenzję w ramach nowej ramówki.
Na pierwszy ogień pójdzie seria książkowa, która w końcu udało mi się skończyć. I nie, nie dlatego że ciężko się czyta. Wręcz przeciwnie. Jest to lektura lekka i przyjemna, jak się już do niej siądzie.
Główny bohater, Vuko Drakkainen, wyposażony w zdobycze najnowszej techniki, czyniące z niego prawie nadczłowieka, szuka na obcej planecie, zwanej Midgaard, naukowców z placówki badawczej, z którymi utracono wszelki kontakt dwa lata wcześniej. Zadanie jest jednak nadzwyczaj trudne, gdyż planetę zamieszkuje antropoidalna cywilizacja, ale przede wszystkim – obecna jest tam magia. Aby upodobnić się do lokalnych mieszkańców Vuko zostaje poddany operacji oczu oraz przyjmuje lokalne imię Ulf Nitj’sefni. W jego mózgu wczepiono pasożytniczego grzyba – Cyfrala.
„ |
Cyfral. Mój pasożytniczy anioł stróż, wyhodowany w tajnym laboratorium (…) Czyni ze mnie nadczłowieka. To dzięki niemu widzę w ciemności, słyszę pisk myszy z dwustu metrów, to on w chwili zagrożenia tłoczy mi w żyły hiperadrenalinę, która przyspieszy moje ruchy i reakcje. Dzięki niemu metaliczny szwargot Ludzi Wybrzeża albo gardłowy bełkot Amitrajów brzmi w moich uszach jak własna mowa. W razie czego znieczuli mnie, wyleczy, wyświetli mapę na zamkniętych powiekach albo celownik na siatkówce oka. |
” |
— opis cyfrala |
Równolegle przedstawione są losy młodego księcia Tygrysiego Tronu, który pobiera wszechstronne nauki na dworze swojego ojca. W tym samym czasie w cesarstwie powraca pradawna wiara w Podziemną Matkę, a w miastach powstają świątynie – Czerwone Wieże. Wzmagają się niepokoje społeczne powodowane klęską suszy. Cesarz postanawia zniszczyć Czerwone Wieże. W wyniku przewrotu władzy cesarska rodzina ginie, a młody syn cesarza jako ostatni potomek rodu musi ratować się ucieczką. Towarzyszy mu Brus, zaufany człowiek obeznany w sztuce walki i przetrwania. We dwóch podróżują po bezdrożach i obserwują upadek cesarstwa oraz przejęcie władzy przez fanatycznych wyznawców Podziemnej Matki.
To tak w dużym skrócie i zapożyczeniu z wikipedii.
4 tomy tej przygody łączącej w sobie elementy sci-fi i fantasy wysmarował dla nas Jarosław Grzędowicz.
Tak, seria ta ma kilka mankamentów, w postaci zbędnych dłużyzn. Chociaż, jest to bardziej opinia innych osób, z którymi miałem przyjemność dyskutować na ten temat.
Tak samo jak nie podzielam opinii na temat zakończenia serii.
Uważam, że jest ono całkiem zgrabne i udane.
Jedyne czego żałuję, to fakt że jeszcze nie posiadam tych książek we własnej bibliotece. A warto