MakroRecenzja: Gundam Build Fighters (2013)

Ostatnie kilka tygodni było cholernie stresujące. I czuje się źle z tym, że nie dotrzymałem założeń „jeden tekst na tydzień”. W tym tygodniu postaram się wam opowiedzieć o tym, co wzbudziło we mnie szał GunPla.
Na swój sposób ironiczne jest to, że drugie oglądanie anime Gundam Build Fighters wzbudziło we mnie niemalże te same emocje i reakcje. Zamiast pisać ten tekst, wolałbym siedzieć i dłubać w modelach. Fakt, mam RG Zaku do skończenia…
Ale w pierwszej kolejności recenzja 🙂

Build Fighters’ów odkryłem jakoś w 2014 roku jak jeszcze mieszkałem w Łodzi. Chyba był to czysty przypadek, bo dokładnych okoliczności nie pamiętam. Pamiętam, że trzasnąłem maraton jeszcze na moim netbooku eMachines…
Stało się to po bardzo długiej przerwie od anime. Nie wiedziałem za bardzo jak zmieniła się technologia i styl animacji.
I przyznam się szczerze, że początki były trochę ciężkie. Byłem przyzwyczajony do starej animacji, gdzie artyści rysowali klatkę po klatce, a tu szok. Kreska trochę jak z animacji flashowej (tylko, że dużo lepszej jakości). Urok tego, że jest to serial z roku 2013, gdzie większość popularnych serii była już animowana przy pomocy komputerów.
Szokiem dla mnie była też tematyka tej serii…

Akcja serialu dzieje się w roku 201X A.D. i nie ma tutaj konfliktu zbrojnego i walk do jakich przyzwyczaił nas Gundam.
Bitwy robotów tutaj jak najbardziej są, ale pod postacią zabawy znanej jako GunPla Battle. Tak, dokładnie. Bohaterowie biją się własnoręcznie budowanymi i przerabianymi modelami z plastiku. Pozwalają na to tajemnicze cząsteczki Plavsky’ego, które powodują to, że Gundamy się poruszają i strzelają do siebie.
Mamy tutaj względnie nieskomplikowaną historię Sei’a Iori’ego oraz jego przyjaciela Reiji’ego.
Pierwszy jest genialnym modelarzem; drugi utalentowanym pilotem.
Przez 25 odcinków oglądamy jak budują się przyjaźnie i rozwijają bohaterowie. Jak z każdym szczeblem drabiny zawodów światowych w GunPla Battle zmieniają się jako ludzie.
Poznajemy również tajemnicę wokół PPSE, prezesa tej firmy i cząsteczek Plavsky’ego, które są powiązane z naszym czerwonowłosym protagonistą Reiji’im.

Serial jest naprawdę fajny. Drugie oglądanie było równie przyjemne. A nawet lepsze, od kiedy zagłębiłem się bardziej w starsze Gundam’y i widziałem więcej nawiązań. A jest to seria easter egg’ami wręcz ociekająca.
Nie znaczy to, że osoba, która nie ma pojęcia o meta-versum Gundam nie będzie się dobrze bawić.
Mimo prostego konceptu fabularnego, historia i postacie są tak dobrze poprowadzone, że ogląda się to płynnie i bez zbędnych dłużyzn. Nie to co Zeta Gundam… (o tym w przyszłości, bo chcę porównać serial z filmami kompilacyjnymi).
Epizody-wypełniacze czasu antenowego są wykorzystywane dla rozwoju charakterów, czy pokazania innego aspektu ich osobowości. Przez co nie ograniczamy się tylko do walk robotów w każdym odcinku.
Jak już przy nich jestem.
Cud, miód i orzeszki. Animacja jest bardzo szczegółowa. Choreografia walk przemyślana. Projekty maszyn przeróżne. Od zwyczajnych, przez zmienione kolory; następnie bardzo przemyślane kończąc na przesadzonych cudakach.
I to jest piękne. Ta różnorodność. Mieszają się prawie wszystkie serie, które wypuszczone zostały do roku 2014.
Jak to jest mówione w serii: GunPla is Freedom. GunPla to wolność w procesie twórczym, bo pozwala nam kreować swoje własne maszyny. Jestem wielkim orędownikiem tego hasła, co nie znaczy że należy tym bronić słabo wykonane modyfikacje (przypomniało mi się, jak któryś znajomy – prawdopodobnie Ranalcus – podsyłał mi zdjęcia przerobionej Super Fuminy i dyskusji na Reddit’cie, w których modelarz bronił swoją słabą technikę tymi słowami).

To co jest największą zaletą serii, czyli fabuła, jest też Jej największą wadą. Nie znajdziecie tutaj skomplikowanej psychologii, głębokiej filozofii, czy niebanalnych zwrotów akcji.
Jeśli nie lubicie robotów i serii około-sportowych, to szkoda waszego czasu.

Ale jeśli chcecie gdzieś zacząć przygodę z Gundam’ami, lubicie dobrze napisane żarty (głownie bazujące na relacjach między postaciami), widoczny rozwój bohaterów oraz delikatną nutkę fan-service’u, to polecam spróbować.
Ja, ponownie, dostałem ataku chęci zakupu aerografu i kompresora, oraz zbudowania własnego, oryginalnego Gundam’a 🙂

Ważna informacja dla zainteresowanych. Serial można znaleźć i obejrzeć za darmo w serwisie CrunchyRoll (w HD), a po rejestracji i uruchomieniu czternastodniowego trialu opcji premium, można pozbyć się reklam i wygodnie strumieniować obraz w jakości do 1080p na TV 😀 Taka trochę cebula ze mnie teraz wychodzi, ale przetestuję i zobaczę czy chce mi się wydawać około 30 zł miesięcznie na takie burżuazyjne opcje 😉

//Buarey

Ten wpis został opublikowany w kategorii MakroRecenzja. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.